piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział VII

Wykąpałam się, ogarnęłam trochę twarz i zmieniłam znoszone ciuchy na szary top z nadrukiem i czarne rurki. Zeszłam do kuchni i zabrałam się za przygotowywanie śniadania. Poczułam, jak ktoś jedną ręką łapie mnie w talii, a drugą zakrywa oczy.
- Oddal się, bo dostaniesz patelnią. - zażartowałam i pocałowałam Toma w policzek.
- Cóż za miłe powitanie. - uśmiechnął się. - Już nie jesteś zła?
- Hmm.. Powiedzmy, że nie. - odwzajemniłam uśmiech. - Więc.. Kiedy zrobisz te testy?
- Zrobię.
- Ale kiedy?
- Jutro.
- Na pewno?
- To jakieś przesłuchanie?
- Nie denerwuj się. Po prostu chcę mieć pewność, że je zrobisz i wszystko będzie już dobrze..
Nagle do kuchni wparowała cała reszta domowników. Zasiedliśmy do stołu i zajęliśmy jedzeniem.
- Nathan zwolnij! - zaśmiałam się.
- On pochłania wszystko jak odkurzacz. Taka wiesz, wada wrodzona. - dogryzła mu Jess. - Nath weź się zachowuj!
- Moja wina, że jestem głodny? - wywinął dolną wargę.
Po skończonym posiłku wyszłam z Jessicą na miasto rozejrzeć się za jakąś porządną torbą, bo wczoraj w galerii nie widziałyśmy nic specjalnego. Przy jednym z bazarków spotkałyśmy Darcy, tą miłą pielęgniarkę.
- O, Ana, tak się cieszę, że cię widzę. Mam ci coś ważnego do powiedzenia. Możemy się spotkać dzisiaj po południu? - zapytała.
- Możemy iść teraz na jakąś kawę, jeśli chcesz porozmawiać. - zaproponowałam.
- Nie, nie. Musimy się spotkać na osobności. Przyjedź dzisiaj do mnie około czwartej. - powiedziała i zaczęła się oddalać.
- Zaczekaj! Nie znam adresu!
- Downing Street 26! - krzyknęła i zniknęła w tłumie ludzi.
Nie rozumiałam jej toku myślenia. Skoro teraz ma okazję ze mną porozmawiać, to po co umawia się na później? Wyglądało na to, że ma do powiedzenia coś na prawdę ważnego. Zastanawiałam się, czy może mieć to jakiś związek z tym rzekomym dzieckiem Toma. Być może zrobił już te testy, a wynik okazał się pozytywny, więc poprosił Darcy, żeby mi to przekazała? Niee, to nie w jego stylu. Muszę być nienormalna, żeby dopuszczać do siebie takie myśli.
- Ana - szturchnęła mnie łokciem Jessica. - będziesz tutaj tak sterczeć, czy idziemy dalej?
Po dwugodzinnej wędrówce po rynku udało nam się w końcu znaleźć dla Jess tę 'śliczną, niedrogą i stylową' torbę. Za namową blondynki skoczyłyśmy jeszcze na kawę. Po po południu, gdy chłopcy zdążyli już wrócić ze studia poprosiłam Jaya, żeby podwiózł mnie na Downing Street. Co prawda była dopiero trzecia, ale umierałam z ciekawości, co takiego Darcy ma mi do przekazania. Wysiadłam z auta i zadzwoniłam dzwonkiem umieszczonym przy furtce.
- Oo, już jesteś. - powiedziała wychylając się zza drzwi. - Zaczekaj, pójdę po klucz.
Kilka minut później siedziałam już u niej w kuchni. Muszę przyznać, że dom nie wyglądał zbyt ładnie. Ściany nie były chyba malowane od wieków, meble widocznie też były sprzed potopu, a podłoga okropnie skrzypiała.
- Powiesz mi w końcu, po co właściwie tu jestem? - zapytałam.
- A więc.. - zaczęła dziewczyna podsuwając mi filiżankę z herbatą. - Poczekaj. Najpierw mi obiecaj, że postarasz się mnie zrozumieć.
- Dobra, obiecuję. Mów.
- Ostatnio w dyskotece zginęło ci kilka rzeczy prawda?
- Skąd wiesz?
- Moi rodzice nie żyją. Mieszkam tutaj z dwoma młodszymi braćmi. Nie mamy właściwie z czego żyć, bo moja praca nie jest najlepiej opłacana..
- Przykro mi.. Ale jaki to ma związek ze mną?
- Zaraz do tego dojdę. Wczoraj robiłam porządki i znalazłam w szafce jednego z braci różowy portfel, i-phona i kluczyki. Otworzyłam portfel, bo chciałam zobaczyć czy są tam czyjeś dokumenty, no wiesz, żeby wiedzieć komu powinniśmy to oddać. No i okazało się, że rzeczy są twoje.. Rozmawiałam o tym z David'em. Wytłumaczyłam mu, że źle zrobił, ale zrozum, on ma dopiero 15 lat. Wie, że jesteśmy w trudnej sytuacji, myślał, że kradnąc twoje rzeczy jakoś nam pomoże.. Proszę cię, nie zgłaszaj tego na policję!
Okej. Jestem w stanie to zrozumieć, kasę pewnie już wydał, telefon pewnie chciał sprzedać, ale kluczyki? Pewnie chciał podwędzić jeszcze coś z naszego domu, ale zanim by go znalazł, to policja juz by zdążyła coś zrobić. Po chwili zastanowienia zwróciłam się do brunetki :
- Powiedzmy, że cię rozumiem. Co prawda byłam już na policji, ale chyba da się wycofać zeznania..
- Dziękuję! Oddam ci wszystkie pieniądze co do grosza. Obiecuję. - powiedziała i podała mi moje rzeczy. Zamieniłam z nią jeszcze kilka słów, powiedziałam, że nie musi mi oddawać kasy. W końcu 200 funtów to nie fortuna.. Rozmawiając z nią o tym, jak mało zarabia uświadomiłam sobie, że od czasu zamknięcia butiku, w którym pracowałam, utrzymują mnie chłopaki. Jestem zadowolona z tego, że jednak się z nią dzisiaj spotkałam. Ta rozmowa dała mi dużo do myślenia. Nigdy nie myślałam o tym, jakie inni ludzie mają problemy. Przy kłopotach Darcy i jej rodziny moje zmartwienia wydają się znacznie mniejsze. Chyba czas coś zmienić w moim życiu. Na początek zacznę rozglądać się za nową pracą. W końcu miną lata zanim uda mi się otworzyć wymarzoną szkółkę siatkarską..

No i znowu poniedziałek. Oczywiście musiałam zaspać. Gdy się obudziłam była godzina 7.45. Musiałby zdarzyć się cud, żebym zdążyła na zajęcia zaczynające się o 8.00. Wparowałam do łazienki nie zważając na to, że Jay właśnie bierze prysznic. Błyskawicznie umyłam zęby i związałam włosy w kitkę, bo na makijaż ani prostowanie włosów nie było czasu. Wybrałam z szafy  ciuchy na 'chybił, trafił'. Latałam z pokoju, do pokoju szukając mojej torby. Zegar wskazywał godzinę ósmą, gdy przekroczyłam próg naszego domu. Nie miałam co liczyć, że złapię jeszcze autobus, więc rzuciłam się pędem przez ulice Londynu. Ludzie gapili się na mnie, jak na ostatnią sierotę. Miałam nadzieję, że spóźnię się najwyżej 20 minut, wymyślę jakiś wykręt i będzie okej, ale nie. Oczywiście, musiałam natknąć się na...

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział beznadziejny, znowu Was zanudzam. Czy ja w końcu napiszę coś z czego będę w miarę zadowolona?! -.- Czytam kilka blogów z opowiadaniami o The Wanted i żadnej z blogerek nie dorastam nawet do pięt. No, ale dobra, już Wam nie narzekam.
Baj de łej :D Myślałam o tym, żeby zrobić jakąś akcję na twitterze. No bo directionerki cały czas tworzą jakieś trendy i tak dalej, i tak dalej a my? Weźmy się jakoś zmobilizujmy i coś zróbmy. W końcu fani TW to taka jedna wielka rodzina! #TWFanmily forever ♥
Jest ktoś zainteresowany? Jeśli tak, to piszcie do mnie na e mail : megi.k@spoko.pl albo na tt : @k_megi.
Miłego weekendu ;*

7 komentarzy:

  1. super rozdział wcale nie jest beznadziejny
    i wcale nie zanudzasz, opowiadanie jest cudowne wiec powinnas byc zadowolona, mój blog jest gorszy od twojego o 10000%, również życze miłego weekendu i czekam na kolejny rozdział =D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak nie dorastasz.?
    Mnie to przerastasz :P
    A więc super rozdział
    Czekam na następny
    Weeny xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Będzie lanie xD
    W takim momencie?
    Dlaczego nam to robisz?
    Na Kelsey się natknęła?
    To jedyna osoba, która przychodzi mi teraz do głowy ;>
    Ty nie dorastasz?
    Świetnie piszesz.
    Z każdym rozdziałem sprawiasz, że zakochuje się w tym opowiadaniu na nowo i coraz bardziej ;3
    Kochamm Cię ;*
    Czekam na next i weny ;3
    Co do akcji na TT estem jak najbardziej za ;D
    A i umnie nowy ;') http://weriselikeaphoenix.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Natknęła się na Kelsey, hm? :D Ale serio, świetny, trzymający w napięciu rozdział :33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj co wy macie z tą Kelsey xd przekonacie się czy na nią, czy nie :D

      Usuń
  5. no dobra skoro mamy odczepić się od Kelsey to stawiam na... Parker'a lub tego Davida xd
    rozdział genialny :*
    jejku, a ja już myślałam, że ta Darcy pokaże jej właśnie jakieś wyniki testów, które robił Tom czy coś, a tu lipa. :P
    i nie jest beznadziejny, nie mów tak, bo będzie ochrzan!
    i racja, nie nudź :*
    tylko pisz szybciutko następny.♥

    OdpowiedzUsuń