sobota, 9 marca 2013

Rozdział XI

- Gdzie ty mnie wieziesz? - zapytałam po kilku minutach drogi - Już dawno powinniśmy być na miejscu.
- Jeszcze nie zauważyłaś, że jedziemy w kompletnie inną stronę? - uśmiechnął się lekko - Zaraz wyjedziemy z Londynu.
- Miałeś mnie zawieźć do domu! Wysiadam!
Gdyby nie to, że jechaliśmy jakieś 90km/h, to faktycznie wyskoczyłabym z tego auta. Nie miałam najmniejszej ochoty nigdzie jechać, a już tym bardziej nie chciałam nigdzie jechać Z CHRISEM. Wyczułam, że chce wykorzystać to, że jestem w dołku. Typowe działanie facetów..
Nagle samochód się zatrzymał. Chłopak wysiadł, a następnie otworzył mi drzwi.
- Nie wychodzisz? - zapytał.
- A może z łaski swojej byś mi powiedział, gdzie jesteśmy?! - oburzyłam się - Mieliśmy jechać do domu!
- Uspokój się. Chciałem, żebyś trochę ochłonęła, zanim cię zawiozę do mieszkania. - powiedział spokojnie i podał mi rękę.
Około 15 minut przemierzaliśmy jakąś.. polanę? Nie wiem co to było, polana, łąka, pole, wszystko jedno. Chwilę później moim oczom ukazało się jakieś małe jezioro i mostek.
- Fajnie tu prawda? - zagadnął mnie.
- Ciemno jak w dupie. - mruknęłam.
- Zawsze tu przyjeżdżam, jak chcę sobie o czymś pomyśleć. - kontynuował - Zero ludzi, cisza spokój.. chilloucik - uśmiechnął się. - W ogóle, to mów co się stało. Widzę, że coś nie gra.
- Nic się nie stało. Chciałam, żebyś mnie zabrał z koncertu i tyle. Czy możesz łaskawie spełnić moją prośbę? - warknęłam i pomaszerowałam w stronę samochodu.
Jedyne o czym marzyłam to znaleźć się w domu, wziąć gorącą kąpiel i położyć spać. Co on sobie u licha wyobrażał? Pojawia się w moim życiu, hmm.. właściwie to nie wiadomo, po co i udając mojego przyjaciela stara się o jakieś względy u mnie. Czy on na prawdę myślał, że jestem aż taką kretynką,  żeby nie przewidzieć tego, co mogłoby się stać? Przecież to banalne! Zabiera mnie na jakieś zadupie, później próbuje poruszyć drażliwy temat, przy którym zapewne bym pękła i zaczęła płakać, po czym on zacząłby mnie pocieszać, tulić i takie tam. Następnie zaczęlibyśmy ,,podziwiać urok tego miejsca", srety, tety, całusy.. O nie! Nie ze mną takie numery kochanie. Czy tylko mi się wydaje, że moje życie to jakaś słaba, nieśmieszna komedia romantyczna?
***
Trzecia nad ranem, a ja nadal nie mogę spać. Cały czas myślę o tym, co się dzieje wokół mnie. Czy ja na prawdę jestem na tyle nienormalna, żeby się w to bawić? Przecież już od dłuższego czasu interesuję się Tomem. Do niedawna była to tylko przyjaźń, bo na przeszkodzie stała Kelsey, a teraz? Teraz jest wolny, w dodatku powoli zbliżamy się do siebie. Wydawałoby się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Ale nie! Oczywiście, zawsze coś musi się spieprzyć. Ewentualnie ktoś coś spieprzy. Z jednej strony Chris jest irytujący, nie obchodzą mnie jego uczucia, czy zamiary. Z drugiej jednak, to, że na nowo pojawił się w moim życiu przywołało wszystkie wspomnienia.. Czyżbym znowu się w nim zakochiwała? Nie! To niemożliwe. Jak tylko się z nim spotkam, to powiem mu, że nie chcę tej przyjaźni. Zrozumie - okej. Nie zrozumie - jego problem. Już czas podnieść się, zawalczyć i zrobić coś ze sobą.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Powalająca długość, wiem. Ale zrobiłam w nim takie wywody, że wyszło masło maślane, więc skróciłam go o 1/3 xD Oczywiście, wyszedł nudny, jak flaki z olejem, ale pisałam go chyba z tydzień i nie mogłam skończyć o.O W sumie to cieszę się, że piszę w pierwszej osobie, bo wtedy pisze mi się swobodniej. Tak, jakbym to ja była narratorem tego opowiadania :)
Btw. Czy u Was też jest taka beznadziejna pogoda? U mnie cały czas pada marznący deszcz -,- Chcę lato, wakacje, orlika, słońce i spanie do 12!

Macie mojego Tomasza <3 

Aa, no właśnie! Spóźnione życzenia z okazji Dnia Kobiet!
Do następnego laski ;D